poniedziałek, 13 lutego 2012

Stop ACTA? Korporacyjna Wiosna Ludów (pełna wersja)

Część tekstu została opublikowana w miesięczniku Szkoły Głównej Handlowej: Stop ACTA? Korporacyjna Wiosna Ludów - "Gazeta SGH", numer 2/2012, s. 34 - 38.

Wszystkie wielkie zmiany społeczno-ekonomiczne prowadziły do nowych rodzajów przemysłów oraz nowych sposobów organizacji i zarządzania. Także obecna rewolucja technologiczna potwierdza tę prawidłowość. Nowe technologie komunikacyjne, w szczególności Internet, oraz proces
globalizacji spowodowały „śmierć odległości”, spadek znaczenia rozmiarów działalności, uwolnienie się od fatum lokalizacji.
Nastąpiło to m.in. wskutek wysypu technologii służących do tworzenia i rozpowszechniania treści. Nowe technologie umożliwiły przekształcenie treści w formę cyfrową, która mogła zostać odtworzona, przekształcana i dystrybuowana niskim kosztem. Powyższa wyliczanka zmian obrazuje podejście fotograficzne w odbiorze rzeczywistości. „Zdjęcie współczesne” zupełnie odbiega od „zdjęcia z przeszłości”. Sprawia wrażenie odmiennego świata, który cechować się powinien nowymi regułami, „nową ekonomią”. Twórczość i ochrona interesów twórców w tym nowym świecie nie pasujedo jej starego modelu.

I.             Gdysługa staje się panem, czyli o roli twórcy, odbiorcy i pośrednika

Mark Blaug, jeden znajwybitniejszych współczesnych metodologów i historyków ekonomii, twierdzi, że „nie można naprawdę zrozumieć ekonomii współczesnej, nie traktując jej jako nagromadzenia idei z przeszłości, jako kolejnej cegiełki do gmachu budowanego przez pokolenia w ciągu stuleci […] Ekonomia jest uzależniona od swojej przeszłości; najlepiej można się jej nauczyć na podstawie jej historii”. Analiza historyczna roli twórcy, odbiorcy i pośrednika jest więc dobrym narzędziem do zrozumienia logiki mechanizmu powodującego odmienne obrazy – rewolucyjne, a nie ewolucyjne. Posiłkując się analizą zaczerpniętą z historii gospodarczej, można wyróżnić trzy przełomowe okresy:
  1. Okres gospodarki przedindustrialnej („rzemieślnicza produkcja” twórczości, twórca również przejmował na siebie role pośrednika swojej twórczości),
  2. Gospodarka industrialna (narodziny prawa własności intelektualnej oraz korporacji, które pośredniczyły w „produkcji” twórczości),
  3. Gospodarka postindustrialna (remiks kulturowy – oprócz istniejącego systemu pojawia się gospodarka „dzielenia się”, w której korporacje tracą swą władzę na rzecz twórców i odbiorców; zaciera się podział między twórcą, odbiorcą i pośrednikiem – era prosumenta).
Jedną z istotnych właściwości koncepcji przedsiębiorstwa ery przemysłowej była agregacja działań i środków, które były wcześniej rozproszone w wielu niezależnych biznesach, w obrębie jednego przedsiębiorstwa. W tym czasie biznesy wyprowadziły się z warsztatów i biur przydomowych do nowych fabryk, biurowców, które bazowały na efekcie skali i dostępie do nowoczesnych, kosztownych technologii wytwarzania oraz szczegółowym podziale pracy. Łamiąc nałóg odziedziczonej tradycji z produkcji rzemieślniczej, nowe przedsiębiorstw obrazowało na centralizacji, specjalizacji, standaryzacji, mechanizacji i organizacji.
Mimo rewolucyjnej zmiany w obu okresach można zauważyć część wspólną. Posługując się językiem informatycznym, kulturę w tym czasie moglibyśmy nazwać kultura „RO” –Read-Only[1]. Była ona jak stare stacje CD, które pozwalają kopiować pliki z płyty na komputer, ale nie można dokonać zmiany w plikach na płycie, np. dlatego, żepłyta CD nie daje możliwości wielokrotnego zapisu lub też w związku z brakiem możliwości technicznych stacji CD – nie można nagrać na niej danych. W obu okresach odbiorca (konsument) był traktowany jako „zimne” zakończenie procesu. Mógł on tylko odczytywać treść -  np.słuchać muzyki - bez możliwości tworzenia w wyniku przerabiania.
Obecnie historia zatoczyła koło i wróciła do przeszłości, tj. do kapitalizmu przed przemysłowego, obejmującego mikrobiznesy i dezagregację wartości. Zwrot ten nie stworzył regresu, ale rewolucyjny postęp. Mimo powyższego rozczłonkowania, ponownie przyczyną jakościowej zmiany stała się nowa wartość agregacji. Dzięki sieci, fragmentaryzacja mogła przynieść korzyści skali przy jednoczesnym zachowaniu indywidualności. Wcześniejszą agregację, która połączyła warsztaty w jednym miejscu i stworzyła wartość poprzez optymalizację (zminimalizowanie dublowania działań, korzyści skali), zastąpiła agregacja łącząca przedsiębiorstwa (powstałe w wyniku wcześniejszej agregacji) zlokalizowane w różnych miejscach. Przy czym, centralizację własności zastąpiła centralizacja umiejętności.
Kluczowe elementy zmiany wartości agregacji w przedsiębiorstwach można odnaleźć w ewolucji sieci telekomunikacyjnych. Oryginalne cechy awangardy zorganizowania biznesu w sieci skupiającej mikrobiznesy są również wyróżnikami Internetu. Natomiast sieć z epoki industrialnej – agregacja wcześniej rozproszonych działań i środków w jednej fabryce przypomina sieć analogową. Tego typu zorganizowanie było jednorodne i hierarchiczne. Centrale telefoniczne były jak duże korporacje umiejscowione w jednym miejscu i pełniły strategiczną funkcję w komunikacji. To dlatego jedno z pierwszych niemieckich bombardowań Paryża było wymierzone w międzynarodową centralę telefoniczną w Saint-Amaind[2].W odróżnieniu od hierarchicznych sieci telefonicznych wykorzystujących komutację łączy, sieć stworzona przez Internet jest płaska, całkowicie rozproszona i zdecentralizowana. Każdy element sieci internetowej jest zdolny do funkcjonowania niezależnie od pozostałych. Kolejną charakterystyczną cechą agregacji „industrialnej” był efekt skali. W przedsiębiorstwach chodziło o to, aby kosztowne maszyny mogły amortyzować się poprzez intensywne ich wykorzystywanie bez okresów przestoju. Co ciekawe, ta sama logika działania była obecna w pierwszym etapie ewolucji sieci telekomunikacyjnych. Cechą „pierwszego życia” sieci był monopol naturalny dostawców infrastruktury, który wynikał z rozmiaru niezbędnych początkowych inwestycji sieciowych i efektukorzyści skali. Wykluczało to małe przedsiębiorstwa, gdyż tylko duży gracz mógł konkurować w takich warunkach.
Przechodzącdo współczesnych czasów, pojawia się pytanie czy proces wyjaśniony powyżej również jest obecny na gruncie kultury gospodarki cyfrowej. Na pierwszy rzutoka można uznać, że jest to powrót do ery gospodarki przedindustrialnej, gdyż na nowo zauważamy wysyp „rzemieślniczej produkcji” – np. występującej w serwisie YouTube. „Rzemieślnicza produkcja” następuje z pominięciem wcześniej dominującej struktury – z pominięciem korporacji (np. dużych wytwórni filmowych), które podobnie jak wcześniej dostawcy infrastruktury telekomunikacyjnej, sprawowały monopol. 
Mamy jednak do czynienia z pozornością cofnięcia się kulturowego. W wyniku rozwoju technologii telekomunikacyjnych można uzyskać to, co do niedawna mogły robić jedynie korporacje – efekt mnożnikowy i skalę działania. Kulturę tę można nazwać „RW” (Read/Write). Można ją „zapisywać” i „odczytywać”. Dzięki technologiom telekomunikacyjnym – a przede wszystkim dzięki Internetowi - ludzie dodatkowo mogą uzupełniać odbieranątreść , tworząc ją i przekształcając.[3]
Koegzystencjastarych modeli biznesowych, opartych o sieć pierwszej generacji z siecią drugiej generacji, wyjaśnia zdanie wypowiedziane latem 2006 roku przez Billa Baileya z Walt Disney Company: „Wcześniej wciąż powracała dyskusja, co jest górą – treść czy jej dystrybucja. Teraz górą jest konsument”. W świeciegospodarki cyfrowej nie ma już znaczenia kontrolowanie terminali, nad którymi operatorzy sieci utracili monopol. Korporacje tracą władzę, gdyż wcześniej właśnie ta funkcja „kontrolowania terminali” twórczości przysparzała im pozycję dominującą. Prawo własności intelektualnej było ukierunkowane na ochronę  twórcy – czyli ochronę systemu tworzenia. W wyniku zmiany systemowej stare prawo intelektualne staje się ochroną władzy iinteresów korporacji. Sprzyja więc monopolowi korporacyjnemu i przeszkadza innowacyjności „drobnych rzemieślników”. W erze postindustrialnej władza z powrotem przechodzi do twórców - i co jest nowością - również do odbiorców, zmieniając relacje między twórcą, pośrednikiem i odbiorcą. W wyniku interakcji, którą umożliwia system Web 2.0, odbiorcy uzyskali możliwość współtworzenia, oceniania i dystrybuowania treści. Mogą być odbiorcą, pośrednikiem oraz twórcą jednocześnie. Nie dziwi więc fakt, że korporacje czują się tą systemową zmianą zaniepokojone. Dziwne jest jednak to, że zamiast wzmacniać konkurencję w obszarze innowacyjności i kreatywności, rozpoczęły się działania, które poprzez ustawę mają pozwolić utrzymać dotychczasowe status quo, betonując system korporacyjny.
Podobnie jak czytelnicy korzystając z dobrodziejstw Internetu, mogą tworzyć własną „gazetę” dobierając i zestawiając informacje z wielu źródeł, tak również odbiorca, w wyniku rozwoju gospodarki opartej na usługach, może dzięki współpracy twórców i odbiorców, tworzyć treść cechującą się dużym udziałem czynności już wykonanych przez innych oraz bazującą na treści innych twórców. Powyższa umiejętność zmienia twórczość z etapu rzemieślniczego na wyższy poziom – sztuki twórczej. Obecnie „inżynierowie” twórczości ustępują miejsca artystom twórczości. Różnica tkwi w umiejętnościach konstruowania własnych, oryginalnych wizji oraz ich realizacji poprzez tworzenie z użyciem zasobów zewnętrznych.Wartość nie kryje się w lepszych aktywach fizycznych, czy kluczowych kompetencjach, lecz umiejętności uzyskiwania do nich dostępu, co jest źródłem zmiany jakościowej.

II. Interesariusze wojny copyrightowej

Większość (ok. 80 proc.) ofiarprocesów o czary stanowiły kobiety mądre, niezależne, żyjące samotnie, niemającedzieci, często znające się na ziołach i dzielące się życiowym doświadczeniem zinnymi. Wymykały się one z patriarchalnej struktury.[4]Patrząc z tej perspektywy na chociażby serwis YouTube i wielkie liczby filmikówprodukowanych przez internautów, tacy twórcy wydają się renegatami, odmieńcami,którzy wymknęli się jedynej i słusznej religii – ustroju opartego o mechanizmkorporacyjny, który jest ostoją ładu społecznego i gospodarczego (daje pracęmilionom ludzi i znaczący udział w PKB). Tymczasem rzeczywistość gospodarczapokazuje, że odmieńcami są współczesne korporacje działające na zasadach zpoprzedniej epoki – epoki industrialnej. Mimo to korzystają one z nabytychprzez lata powiązań i kapitału, by ukarać „zdrajców” i zapewnić sobie możliwościdalszego bogacenia się w ramach modelu industrialnego. Twórcy ery gospodarkicyfrowej są dla tego typu korporacji jak czarownice, które powinny byćnawrócone najlepiej poprzez tortury i eliminację. To właśnie taką logikęunormowania ochrony własności intelektualnej prezentuje dokument ACTA. Broni onstarego porządku sprzed ery gospodarki cyfrowej i jego reguły z surowością chcewszczepić do Internetu.
Oskarżenieo czary ponad 400 lat temu pojawiało się m.in. gdy było komuś potrzebne. Nietylko władzom miasta, by wyjaśnić niepokoje społeczne lub zarazę. Takżesąsiadom, którzy robili to z zazdrości wynikłej chociażby z mniejszejzaradności, by wyjaśnić niepowodzenia. Jeszcze inni dzięki oskarżeniu o czarymieli możliwość pozbycia siębabki, po której dziedziczyli majątek. Właściwie te trzy kategorie podmiotówwpisują się znakomicie w interesariuszy porozumienia ACTA w zakresie ochronywłasności intelektualnej w Internecie. Główni interesariusze to korporacjebranży rozrywkowej i medialnej, przemysł żyjący z praw autorskich, wielkiefirmy fonograficzne, głównie amerykańskie, które chcą zachować finansowe statusquo z połowy ubiegłego wieku.
Ktojest zatem po drugiej stronie? W epoce polowania na czarownice zarzutyskierowane były głównie do jednostek słabych, które nie posiadały władzy ispołecznego wpływu.  Czy zatemwspółcześnie prezentowana jest inna zasada, np. zasada obopólnych korzyści tzw.win-win? Nic bardziej mylnego. Pierwszą ofiarą międzynarodowych porozumieńantypirackich został 23-letni student Richard O'Dwyer. Prowadził on stronęinternetową TVShack, gdzie społeczność zamieszczała linki do różnych źródeł(m.in. do filmów). Strona nie hostowała żadnych plików, umożliwiała jedyniewymianę linków, tak jak setki milionów innych stron w Internecie (np. fora,systemy komentarzy do artykułów). Czym więc wyróżniał się serwis Richarda? Tym,że osiągnął sukces - w ostatnich dniach działalności odnotowywał ok. 300 tys.wejść miesięcznie.[5]Czarownice obwiniano o choroby ludzi i zwierząt, spowodowanie burz i gradu czyodbieranie mleka krowom. Właściwie z wykorzystaniem podobnej argumentacjikrytykuje się ruch Anonymous niczym „nocnych członków anty-Kościoła, którzy nasabatach czczą szatana i oddają się orgiom”.
Korporacje,i w wyniku ich lobbingu również rządy, w imię rzekomo słusznej zasady,restrykcyjnymi przepisami chcą bronić własnych interesów. Zarzuty i zeznania wprocesach czarownic nie były prawdziwe. Realna jednak była śmierć oskarżonych.Czy właśnie w taki sposób korporacje chcą pozbyć się konkurencji? Propozycjezmian prawa własności intelektualnej nie idą w kierunku zmian systemowych, alezaostrzenia i zabetonowania istniejących rozwiązań. Słusznie zatem zauważaAndrzej Sadowski, że „to co nam się dziś proponuje pod postacią porozumieniaACTA to jest przyznanie korporacjom, pozasądownie, większych praw niż posiadaobywatel. I tu nie chodzi o ochronę własności, praw intelektualnych, tylko onadmierne uprzywilejowanie korporacji”.[6]
Wrazz rozwojem gospodarki cyfrowej wkroczyliśmy w epokę wyzwolonych indywidualności, które wykorzystują potencjał nowych technologii. Łamią one dotychczasowe zasady funkcjonowania, gdyż organizacja staje się czymś wtórnym do okazji. Dzięki globalnej gospodarce usług zmniejsza się bariera wejścia dlanowych podmiotów. Długo związani z firmą pracownicy mogą otworzyć własny,bardziej dynamiczny biznes, który może stać się dla ich poprzedniego pracodawcynajważniejszym konkurentem. Za pomocą platform społecznościowych, a nie struktur korporacyjnych może nastąpić procesorganizacyjny. Tymczasem instytucje w epoce gospodarki cyfrowej, niezależnie odtego, czy mówimy o instytucjach rządowych czy o korporacjach, najwidoczniej niezauważają potęgi przemian cywilizacyjnych, w których zwykli ludziewykorzystując portale społecznościowe obalają dyktaturę w Tunezji, Egipcie iLibanie. Idea korporacyjna, z wieloma szczeblami, monopolem związanym znierównym dostępem do wiedzy, która daje władzę niewielu i ubezwłasnowolniacałą resztę, staje się przestarzała[7].Czy zatem warto powracać do monopolu wiedzy poprzez tworzenie w tym celu ustaw?

III. Zmiana źródeł wartości

Zetknięcie się starychuwarunkowań z nowymi już można było zauważyć w czasie powstawania siecikomunikacyjnych. William Orton, szef Wersten Union, słynnego przedsiębiorstwatelegraficznego, był tak pewny swego telegrafu, że odrzucił propozycję Bella,który chciał sprzedać prawa do patentu telefonu jedynie za 100 tys. dolarów.Trudno było w tym czasie przypuszczać, że dopiero co wynaleziony telegrafelektryczny (1832 r.), uznawany wtedy za wielki skok w nowoczesność, zostanietak szybko wyparty przez zupełnie inne urządzenie – telefon, wynalezione w 1876r. Kilka lat później Western Union zmieniło zdanie, zaproponowało Bellowi zaprawa do patentu telefonu 25 milionów dolarów, ale tym razem to on odmówił.
Rewolucjatechnologiczna polegała na przejściu z transmisji telegraficznej,wykorzystującej sekwencje impulsów elektrycznych, na transmisję wykorzystującąmodulację częstotliwości prądu. Oznaczało to zmianę z myślenia fotograficznego,opierającego się na komunikacji opartej o przewód elektryczny, na rzeczmyślenia przyczynowego - komunikacji opartej na częstotliwości elektrycznej.Współcześnie „przewodem elektrycznym” jest przedsiębiorstwo, natomiast„częstotliwość elektryczną” tworzy twórczość. Optymalizując te dwa sposobydziałania otrzymujemy zupełnie inne modele biznesowe. Z jednej strony mamyoptymalizację produkcji i efektywność administracyjną, z drugiej zaśoptymalizację kreatywności. Skutkiem rewolucji teleinformatycznej w biznesiejest odejście od kultu administracji biznesu na rzecz twórczości.Administrowanie nastawione jest na sprawność, perfekcjonizm, sprowadza się do„robienia rzeczy właściwie”. Twórczość skupia się na skuteczności, polegającejna „robieniu rzeczy właściwych”. Brak pierwszeństwa twórczości w czasachindustrialnych trafnie zauważył Albert Einstein słowami: „Naszą epokę zdaje sięcharakteryzować doskonałość metod i ułomność celów”.
Wszelkieodmiany telegrafu przekazywały jedynie zakodowany sygnał, który potem musiałbyć przekładany na tekst. Podobnie również rzecz się ma w korporacjach typu„fordowskiego” nastawionych na efektywność i optymalizację działań.Innowacyjność jest w nich przekazywana menadżerom, którzy przekładająinstrukcje menadżerom niższego szczebla, a następnie ci ostatni - pracownikom.Takie działania determinują wieloszczeblową, hierarchiczną strukturęprzedsiębiorstwa. Sednem przełomowości Bella była możliwość transmisji dźwięku.Skutkiem rewolucji teleinformatycznej w biznesie jest również nowafunkcjonalność. Dzięki „transmisji” twórczości można komponować produktypodobnie jak dyrygent, który korzysta z dźwięków wygrywanych przezposzczególnych artystów. Drastycznie zmienia to życie ekonomiczne: z gospodarkinapędzanej wydobywaniem zasobów i ich przemysłowym wytwarzaniem do gospodarkinapędzanej krążeniem i zastosowaniem wiedzy. Piramida hierarchii stanowisk jestodwrócona „do góry nogami”, a przy tym chaotycznie powiązana - setki osób mogąbyć współtwórcami, natomiast tylko nieliczni pełnią funkcję wykonawców.
Współcześnie,dzięki sieci (która transmituje „dźwięk” – twórczość), więcej można zarobić nazarządzaniu interakcjami – organizując przepływ usług i możliwości łączeniakluczowych kompetencji innych podmiotów. Dzieje się tak, gdyż organizatorwiedzy (Chief  Knowledge Officer)koordynujący sieć, wyzwala się z ograniczeń właściciela środków i z troski owykorzystanie swych mocy wytwórczych. Dzięki stosowaniu modelu „dyrygenta”,zbiera najwięcej braw - odwirowuje nadwyżkę ekonomiczną i pozostawiakooperantom ryzyka związane ze swoją działalnością. Wcześniejszy modeldziałania organizacji kładł nacisk na posiadanie i rozbudowywanie łańcuchawartości dodanej o kolejne funkcje i aktywności. Nową wartość i zmniejszenieryzyka miała zagwarantować ekonomia skali oraz synergia działań. Ewolucjaprzedsiębiorstwa przeszła od etapu „wysokich rozmiarów” do etapu „wysokiejwartości”. Filozofia zmiany wartości wgospodarce cyfrowej jest więc korzystna dla twórczej natury człowieka.Wcześniej człowiek traktowany był jak śrubka w maszynie społecznej. Ten modelorganizacji ustępuje miejsce filozofii, która widzi w nim współtwórcę całościspołeczno – gospodarczej.

IV.  Innowacyjność w gospodarce cyfrowej

Rozwój technologii IT iglobalizacja zasadniczo zwiększyły możliwości rozprzestrzenienia się wiedzy. Coraz trudniej osiąga się sukces poprzez powtarzalność. W sytuacji szybkiej dyfuzji nowych umiejętności, rozwiązań i upowszechnienia procesu imitacji, przedsiębiorstwa muszą wyzwolić u siebie zdolność niszczenia starego – twórczą destrukcję i samoodnowę. Naśladownictwo innych w warunkach płynnej transmisjitwórczości przypomina cień z wiersza Wisławy Szymborskiej:
 „Mój cień jak błazen za królową,
Kiedykrólowa z krzesła wstanie,
Błazennastroszy się na ścianie
Istuknie w sufit głupia głową.”
Wisława Szymborska, „Cień”  z tomu „Sól”, 1962

Innowacja w dzisiejszychczasach demokratyzuje się. Widać to np. w działaniach dzisiejszej młodzieży, któradodatkowo uzupełnia obieraną kulturę (muzykę, filmy, teksty). W epocegospodarki cyfrowej i serwicyzacji usług nie ma monopolu na przetwarzanie itworzenie związanego z posiadanym sprzętem. Dzisiaj przetwarzać możemy używająctakiego samego sprzętu, z jakich korzystają zawodowcy lub też możemy skorzystaćz outsourcingu usług. Ten świat daje więc możliwości do dzielenia się w sposóbpłaski[8].Wizualnym przykładem tego stanu jest np. serwis Demotywatory.pl. Poprzez zmianętreści, która wcześniej została stworzona przez innego twórcę, powstajezupełnie inna treść, często śmiesząca do łez. Jest to zatem tworzenie nowejwartości w wyniku miksowania, dopasowywania i łączenia lub innego zastosowaniatreści czerpanej z czyjejś twórczości.
Demokratyzacja innowacyjności jest nie tylko przyczyną rozwoju produktów i usług, ale równieżsprawia, że świat, w którym obecnie żyjemy, zmienia się wielokrotnie szybciejniż dotychczas. Zerwanie z przyzwyczajeniem ekstrapolacji doświadczeń zprzeszłości i implementacji ciągłych zmian (zarządzania zmianą) to na pierwszyrzut oka ciężka, syzyfowa praca, która grozi epidemią chorób psychicznych.Wydaje się, że jedynymi osobami, które permanentnie mogą ją skutecznie wprowadzićsą paranoicy. Antidotum na groźbę narażenia na uszczerbek na zdrowiu lubprzymus zatrudniania paranoików stanowi otwarta innowacyjność. Przełamuje onatradycyjne granice korporacji i burzy jej mury. Umożliwia swobodnydwukierunkowy przepływ własności intelektualnej, idei między firmą a jejotoczeniem. W gospodarce industrialnej w centrum zainteresowania byłakorporacja. Więcej uwagi poświęcano więc temu, co napływa do firmy. Jeśli jużinnowacyjność czerpana była z zewnątrz, to pozyskiwano ją po to, aby wzmocnićofertę własną przedsiębiorstwa. Proces ten nazywany „otwartą innowacyjnościądośrodkową” (outside-in open innovation)[9],promował koncentrację wewnętrzną przedsiębiorstwa i ochronę własnościintelektualnej. Współcześnie przedsiębiorstwu dużo bardziej opłaca sięskorzystać z wcześniej pomijanego „odśrodkowego” aspektu innowacyjności(inside-out open innovation)[10].Skutkiem tego jest „zrywanie dachu” z fabryki oraz burzenie jej murów[11].Dzięki umieszczeniu zasobów lub projektów poza swoje przedsiębiorstwo, nietylko można zaoszczędzić czas, pieniądze i zmniejszyć ryzyko. Jednym znajważniejszych aspektów tego procesu jest kreowanie nowej wiedzy w wynikuinterakcji oraz nawiązywania nowych relacji z partnerami. Otwarta innowacjaodśrodkowa promuje więc zupełnie inne działanie, które wydaje się być wsprzeczności z poprzednio dokonywanym. Skutkiem jej jest upublicznienie lubprzekazywanie w obce ręce opracowanych w firmie technologii oraz własnościintelektualnej i przejście z opracowywania produktu na rzecz systemuświadczenia usług. Firma realizująca tę strategię staje się klientemprzedsięwzięć stanowiących wcześniej jej własność. Spoglądając „fotograficznie”można uznać, że jest to działanie na szkodę spółki i występują przesłanki dopociągnięcia decydentów do odpowiedzialności karnej. To, co wcześniej uznane bybyło za szkodliwe, a wręcz sabotażowe, przy realizacji otwartej innowacyjnościmoże być szansą na długofalowy wysoki wzrost wartości (sztandarowymiprzykładami są IBM, HP, Xerox czy BT-dawniej British Telecom).
Dzieleniesię pomysłami z innymi staje się współcześnie dźwignią wartości. Ma to związekz cechą wiedzy, która jest skrajnie odmienna od innych tradycyjnych zasobów.Otóż wiedza nie zużywa się w wyniku używania, a wręcz przeciwnie poprzezwykorzystywanie zwiększa swoją wartość. Wiele firm posiada znaczące zasobywłasności intelektualnej, które nie przynoszą żadnych bezpośrednich korzyścifinansowych, a co więcej ich potencjał maleje z czasem. Wiedza w nich zawartaszybko się dezaktualizuje wskutek braku jej wykorzystywania. Innowacyjnośćodśrodkowa ma za zadanie wykorzystać potencjał tych dóbr w innych firmach.Robiąc użytek z niewykorzystanej własności intelektualnej zyskujemy równieżodkrywanie nowych możliwości biznesowych – nowe odkrycia i zastosowania.
Przypominato stare czasy, w których nie istniał system ochrony interesów twórców, apomiędzy twórcą a odbiorcą nie było korporacji. Wtedy również funkcjonowałmodel darmowości – system korzystania za darmo z bibliotek oraz swobodne krążenie,reprodukowanie i udostępnianie twórczości. Jest to jednak podobieństwo pozorne.Przyczyna dzielenia się jest zupełnie inna. Wynika ze zmiany transmisjitwórczości z „analogowej” na „cyfrową”. Wariant analogowy przypomina komutacjęłączy w telekomunikacji (sposóbłączenia i rozdzielania kanałów rozmównych między abonentami). (sposób łączenia i rozdzielania kanałówrozmównych między abonentami). Przesyłanie informacji na zasadzie komutacjiłączy dokonywane jest w trzech etapach: 1)ustanawianie połączenia, 2)transferdanych, 3)rozłączanie połączenia. Wydajność takiej transmisji nie była wysoka(ale dawała wysoką jakość połączenia). Wymuszała ona nieefektywność powstałą wskutekwystępowania okresów ciszy. Wynikało to stąd, że połączenie analogowe raz rozpoczęteprzypominało ciągły strumień, niezależnie od tego, czy użytkownicy coś dosiebie mówili, czy nie. Podczas całej rozmowy konieczne było utrzymywaniepołączenia elektrycznego między abonamentami. Również podczas ciszy połączenietelefoniczne między użytkownikami musiało pozostawać w gotowości. Świadczyło too nieefektywności wykorzystania infrastruktury a w przypadku twórczości –świadczy to o nieefektywności wykorzystywania wiedzy. Sieć internetowa zerwałaz potrzebą mobilizacji na czas całej transmisji dedykowanego jej kanału. Wprzeciwieństwie do komutacji, dzięki transmisji pakietowej, w tym samym kanaletelekomunikacyjnym i w tym samym czasie przesyłane są informacje pochodzące odwielu, niepołączonych ze sobą abonentów. W przypadku „transmisji cyfrowej”wiedzy, dzielenie się nią nie powoduje strat. Co więcej, jej wartość ulegazwiększeniu w wyniku jej efektywniejszego zużywania.
Powyższąmyśl dobrze obrazuje przykład z przemysłu IT. Metodą porównywalną do„analogowej” transmisji wiedzy jest instalacja programów komputerowychkażdorazowo na nowy komputer w przedsiębiorstwie. Nieopłacalne jest wydzielaniena zewnątrz usług w postaci dostarczenia pamięci dyskowej lub oprogramowania wten sposób, że każdorazowo pracownik musi tracić czas i do poszczególnejczynności szukać na rynku powyższych produktów. Taniej jest, gdy zagregujewszystkie w jednym komputerze i będzie je miał na własność. Jeśli jednakprzejdziemy na system „cyfrowej transmisji” wiedzy - zamontujemy wewnętrznąsieć z dostępem do Internetu, usługi w postaci korzystania z czyjegoś dysku ioprogramowania są tańsze oraz efektywniejsze w użyciu. Korzystniej jest zatemwykorzystać program wgrywając go do serwera i udostępniając innym użytkownikompoprzez sieć, niż instalować go oddzielnie na każdym z komputerów. „Transmisjacyfrowa” wiedzy umożliwia rozwój serwicyzacji usług. Firma wykonująca produkt/usługęmoże korzystać z zewnętrznych usług, które są tworzone przez zupełnie innepodmioty gospodarcze. Następuje więc „przejście” od strategii: 1) ochronyumiejętności szczególnie cennych, do strategii rozprowadzania tychumiejętności; 2) od posiadania zasobów, do uczestnictwa w wykorzystaniu tychzasobów (partycypacja w użyteczności). Nietylko oznacza to, że nie każdy musi wywarzać otwarte drzwi. Nie musi nawetprzez nie przechodzić. Dzięki serwicyzacji usług można dzielić się twórczościąmiędzy wieloma różnymi podmiotami. To zaś tworzy podstawy do tworzeniainnowacji jak Lego.
Zmiana transmisji twórczości z „analogowej” na„cyfrową” sprawia, że funkcjonowanie demokracji innowacyjności może tkwić w modelu darmowości. Przyczyna dzielenia się nie wywodzi się jednak zaltruistycznych przesłanek i wyjątkowo humanistycznych czasów. Źródło jej wybija z głównego zasobu współczesnej globalnej gospodarki usług – wiedzy. Wprzeciwieństwie do towaru, usługi oraz wiedza w nich zawarta nie mogą byćgromadzone w celu wykorzystania w przyszłości. Atrybut nieprzechowywalnościjest więc nierozerwalnie związany z dzieleniem się użytecznością posiadanychprzez dostawcę zasobów. Efektmnożnikowy oraz szybki proces starzenia się wiedzy i zasada, iż im więcej sięwiedzę używa tym jest jej więcej natomiast bezużyteczność powoduje zużyciewiedzy, tworzą impuls w rozwoju gospodarki dzielenia się. Potwierdzają towyniki badań Erica von Hippel dotyczące przyczyn rozwoju wonnegooprogramowania. Większość ankietowanych - 58 % stwierdziło, iż to właśniepotrzeba posiadania kodu związana z pracą jest motywacją do pisania kodu narzecz wolnego oprogramowania.[12]Czyli zamiast pytania „dlaczego ktoś pisze oprogramowanie?”, właściwsze jestpytanie: „dlaczego ktoś udostępnia wyniki swojej pracy?”.
         Raz wytworzoną wiedzę można wielokrotniewykorzystywać, tworząc wartość dynamiczną. Jeśli więc już powstała wiedza zaktórą zapłacono, programista nic nie traci udostępniając ją swobodnie i zadarmo w formie wkładu do oprogramowania open source[13].Może wiele zyskać w rozwoju intelektualnym, podnosząc własne umiejętnościprogramistycznych poprzez interakcję z innymi programistami oraz korzystając zróżnorodności wiedzy społeczności przez którą wolne oprogramowanie jesttworzone. Na praktykę wykorzystania wiedzy przez pracownika uzyskanej w trakciepracy w przedsiębiorstwie, z entuzjazmem patrzą również innowacyjni pracodawcy.Richard Gince – odpowiedzialny za rekrutacje w Google w wywiadzie o tytule „Jakdostać pracę w Google”, otwarcie przyznaję, że osoby, które pracowały nadprojektami open-source mają dużą szanse na zatrudnienie. Uznawani są oni zapasjonatów - innowatorów, którzy zawsze chcą iść przed szeregiem. Ponadto,„praca na ochotnika to dowód, że jesteś w coś naprawdę zaangażowany”[14].

V. Cyfrowa komercjalizacja twórczości

Zerwanie z przeszłością, będące wypadkową przełomów technologicznych i dyfuzji technologii cyfrowych, Internetui telefonii mobilnej, uniemożliwiło prognozowanie ekonomiczne na podstawieekstrapolacji trendów. Ten problem ze znakomitą prostotą uwidacznia pytaniemałego chłopca do ojca: „Tato, a jak ludzie wysyłali sobie e-maile zanimwynaleziono Internet?”. Zmieniło to również krajobraz gospodarki.Przedsiębiorstwa starego typu przypominają olbrzymie liniowce próbujące manewrować,otoczone chmarą mniejszych statków i superszybkich motorówek. O ile wcześniejte liniowce znajdowały się w przewidywalnym otoczeniu przypominającym ocean, wktórym okazje biznesowe były dużego kalibru i trwały dość długo, o tylewspółczesna sytuacja przypomina archipelag niedużych jezior, w których jedyniepasma okazji mają bardzo dużą wartość, lecz czas trwania okazji radykalnie sięskraca. Istnieje więc olbrzymie zagrożenie dla przedsiębiorstw typu liniowiec,gdyż mogą one np. osiąść na mieliźnie lub zderzyć się ze skałą i uleczniszczeniu w pościgu za okazją biznesową.
Cozatem powinny robić korporacje przypominające olbrzymie liniowce pływające pojeziorach? Powinny przeorganizować strukturę rozbijając jednolity, korporacyjnyorganizm na o wiele mniejsze części składowe, działające na zasadziestart-upów. Agregacja działań na zasadzie przedsiębiorczości sprawdza sięlepiej od wielopoziomowych struktur korporacyjnych, gdyż jest efektywniejsza,bardziej elastyczna, innowacyjna i bardziej otwarta na współdziałanie zotoczeniem[15]Rozwój technologii mobilnych i rozwiązań społecznościowych zapewnia dziś takie możliwości współpracy, jakie jeszcze niedawno byłyby zupełnie nie do pomyślenia. W efekcie tego, najbardziej istotne stają się umiejętności komercjalizacji efektów współdziałania z wieloma partnerami zewnętrznymi (nie zaś tylko między poszczególnymi częściami organizacji). Nowością jest możliwość tworzenia wartości poprzez dzielenie się oparte na modelu darmowości.
Strategię dzielenia się zasobami „za darmo” możnaodnaleźć w usługach VOIP (Voice over IP), np. świadczonych przez Skype lubVoIPgain. Za pomocą tych programów można wykonać darmowe rozmowy telefoniczneoraz za darmo (lub bardzo tanio) łączyć się z Internetu ze zwykłymi telefonami(i odwrotnie). Oba programy zostały zaprojektowane w taki sposób, żebywykorzystywały zasoby komputerów połączonych z siecią VOIP. Gdy używamy np.Skyp’a, dzielimy się naszym komputerem (pracą procesora, pamięcią itp.) wfunkcjonowaniu całej sieci połączeń tego operatora. Mimo, że poprzez rozmowy,użytkownicy wspierają rozwój oferentów usług VOIP,  robią to realizując własne potrzeby, a nie poto by dzielić się swoimi zasobami.
           Innym wariantem dzielenia się wykorzystującymwolne zasoby jest dźwignia wartości wytworzona na zasadzie mechanizmu opartegona obliczeniach rozproszonych. Obliczenia rozproszone to działania polegającena zaangażowaniu bezczynnych cykli procesorów komputerów osobistych połączonychdo sieci dla realizacji jakiegoś celu. Jednym z tego typu przedsięwzięć jestEinstein@home, którego celem jest wyszukanie fal grawitacyjnych w danychzebranych przez Laserowe Interreferencyjne Obserwatorium Fal Grawitacyjnych.Projekt oficjalnie został uruchomiony w 2005 r. przez AmerykańskieStowarzyszenie Fizyków. Korzysta z obliczeń rozproszonych na setkach tysięcyudostępnionych przez ochotników komputerach znajdujących się w kilkusetkrajach. W ten sposób rozwiązany jest problem z brakiem narzędzia do analizogromnych ilości danych.[16]
          Współpraca w ramach modelu darmowości niefunkcjonuje w oparciu o reguły rynkowej płatności za każdą usługę. Odbywa sięona z pominięciem cen. Przy tworzeniu wartości pieniądze się ignoruje, mimo iżcel współpracy może przybrać wymierne zyski. Nie jest to w czystej postacialtruistyczne działanie. Taka współpraca odbywa się również w oparciu o wymianę,mimo iż może sprawiać wrażenie darmowości. Jej specyfikę w kontekściegospodarki dzielenia się, w sposób bardzo trafny opisał Lawrence Lessig naprzykładzie relacji kochanków. „Każdy kiedyś miał, ma albo będzie miałkochanków(i). I taki rodzaj relacji mieści się w ramach złożonej gospodarkidzielenia się. Stwierdzenie: „To było wspaniałe. Masz tu 500 dolarów!” nie jestokazywaniem wdzięczności w tego typu relacjach.[…] Kochankowie wymagają odsiebie nawzajem. Tak już jest, że wymagania mają złożony charakter. Jeśliuprości się je, wyznaczając cenę, zniszczy się związek.” [17]
      Dostosowanie się do nowychreguł gospodarki cyfrowej  jest zadaniemnie łatwym, a do tego ryzykownym. Można za to liczyć naznacznie szybsze wzrostywartości. Za czasów Forda, Generals Motors czy Coca-Coli trzeba było dekad, abyosiągnąć taki sukcesy jak np. osiągnął Facebook. Powstało on w 2004 r. a już jest jednymz najważniejszych firm świata. Jego wartość szacuje się na 100 mld dolarów.Podobnie portal Google, który również bazuje na komercjalizacji wiedzy, jestwarty ok. 200 mld USD, a przecież jeszcze niedawno był tylko start’up-em[18].Do grona niewiele starszych firm, które można uznać za symbol zmiany tworzeniawartości należą również np.: Amazon, Yahoo!, MySpace, e-Bay, Microsoft, Apple,czy niedawno powstały Groupon (rozpoczął działalność pod koniec 2008 r., a trzylata później został wyceniony podczas debiutu na giełdzie na 20 mld dolarów).
Ten efekt przyśpieszenia ma również drugieoblicze. Coraz trudniej jest utrzymać wzrost długofalowy, gdyż cykl życiaokazji biznesowych radykalnie się skraca, a w wyniku małych barier wejściapanuje duża konkurencja. Szczególnie widać to na przykładzie wspomnianego jużGroupon’a, największego na świecie portalu oferującego kupony zniżkowe, Jegomodel biznesowy można łatwo skopiować. W ciągu dwóch lat zakupy grupowe w siecistały się rynkowym przebojem. Wraz z tą modą jak grzyby po deszczu zaczęłypowstawać klony Groupon’a. Innym przykładem jest okres „wojny przeglądarek”. Symbolemtej wojny było zniknięcie w 1998 r. wielkiego pioniera – Nestcape Navigator wtrzy lata od wielkiego rynkowego debiutu, który w ciągu kilku miesięcy odniósłzawrotny sukces.
Większośćkorporacji (nawet tych, które się przystosowały do realiów gospodarki cyfrowej)ma prawo czuć się zaniepokojone w tych burzliwych i niepewnych czasach. Wydajesię, że strategia pokonania konkurencji z użyciem starych – „analogowych”modeli biznesu, przypomina dziś próbę przejęcia rynku tabletów poprzez sprzedażpagerów. Czy więc tylko zerwanie z przeszłością i dostosowanie się do nowychrealiów prowadzenia działalności gospodarczej jest drogą do sukcesu? Otóż niekoniecznie, jest również inna metoda budowania przewagi konkurencyjnej.Historia przestępczości zorganizowanej dowodzi, że można w sposób „analogowy”(czyli stary, tradycyjny) z powodzeniem komercjalizować twórczość irównocześnie systemowo przejmować wartość od nowej konkurencji. Strategia takapowinna być oparta na założeniu, że komercjalizowana będzie twórczość niewłasna, ale cudza, wytworzona w sposób „cyfrowy”. Jeśli zostanie stworzonyprzymus – np. prawny takiej komercjalizacji (zwany „ochroną” twórców),korporacje znowu będą się cieszyć trwałą przewagą konkurencyjną, działając takjak poprzednio. W relacjach pomiędzy korporacjami a twórcami nastanie sytuacjaodwrotna do gospodarki dzielenia się. „Kochającą się” wymianę zastąpiprostytucja, czyli sex w ramach gospodarki komercyjnej. Zamiast modeludarmowości narzucona zostanie płatność pieniężna. Organy ochrony interesówtwórców będą więc chronić nie twórców, ale korporacje i wcześniejszy systemdający im kontrolę nad procesem twórczości. Przy takim scenariuszu wydarzeń mamydo czynienia z parodią troski o twórców, w której instytucje ochrony własnościintelektualnej przypominają Wojskową Radę Ocalenia Narodowego funkcjonującą wczasach Polski Ludowej. W imię rozwoju twórczości następuje jej rozbój, awszystko dzieje się w zgodzie z przepisami prawa. Rodzi się przez to problemmoralny jak z filmu „In Time” (2011) w reżyserii Andrew Niccol'a: „Czyskradzione można ukraść”?
Mechanizmochrony interesów korporacji w wyniku „analogowej” komercjalizacji „cyfrowej”twórczości, może obrazować ewangelia o cudownym rozmnożeniu chleba (Ew. św.Łuk. 11,9 -11). Omówiony w niej sposób pomnażania pożywienia  bardzo przypomina  metodę stosowaną przy zarządzaniu wiedzą.Podobnie jak cudownie rozmnożone bochenki, również wiedza w wyniku „rozdawania”nie traci na wartości i wadze, co więcej, jest jej więcej – i to nie jest żadencud. Jeśli więc każdy mógłby rozmnażać w taki sposób chleb, byłby torewolucyjny system produkcji pieczywa. W konsekwencji zmiany systemowej,piekarnie musiałyby zbankrutować lub przestawić się z produkcji na świadczenieusług. Jest jednak prostsze rozwiązanie. Wartość można uzyskać wykorzystując„rozmnażaczy” chleba i „odwirowując” większość zysku dla siebie. Można tozrobić poprzez opatentowanie rozmnażania. Dzięki temu osoby, które będą chciałynadal wytwarzać chleb metodą „rewolucyjną”, zmuszone zostaną do płacenia zalicencję. W przeciwnym razie zostaną uznani za piratów i pociągnięci doodpowiedzialności karno-finansowej.
Mimo,iż współcześnie zmienił się poziom i jakość oraz skala twórczości – w myśl słówAntoine de Saint-Exupéry: „Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć, a nieodtwarzać”, niekoniecznie spowoduje to odejście od feudalnego systemureprodukowania statusów. Co prawda, najważniejszymi aktywami firmy nie sąsurowce, systemy transportowe czy wpływy polityczne tylko kapitał twórczy[19].Nie oznacza to jednakautomatycznego polepszenia warunków pracy. Zamykanie wolnego dostępu do wiedzy oraz blokowanieinnowacyjności poprzez źle skonstruowane prawo własności intelektualnej, możena nowo tworzyć z pracowników niewolników (mimo, że będą pracować na nowychzasadach – np. na własny rozrachunek metodą start-up’ową).
Wewangelii Mt 13,44-46 opisane zostały sytuacje dotyczące radykalnego zerwania zutartymi schematami. Odpowiadały one na pytanie: jak znaleźć skarb o wartościznacznie większej od tej, którą można uzyskać stosując metody tradycyjne?Ewangelia zachęca do podjęcia wysokiego ryzyka przy poszukiwaniu prawdziwegoskarbu (Królestwa Bożego), gdyż nagroda jest bezcenna, warta poświęceniawszystkiego. W naukach biblijnych osoby tak postępujące nazywane są „bożymiszaleńcami”. W naukach ekonomicznych rolę takich osób  pełnią twórcy, przedsiębiorcy – innowatorzy.Również i oni działają na przekór utartym standardom i często są uznawani zadziwaków, dopóki efekty ich pracy nie zostaną zastosowane w praktyce. Miejmy nadzieję,że reforma prawa własności intelektualnej sprawi, że dzięki dzieleniu sięwiedzą „prawdziwy skarb” zostanie znaleziony przez wiele osób.

Wnioski
W starciu o prawa własnościrozumianej kategoriami epoki industrialnej z jednej strony i wolnościąprzepływu myśli oraz idei na zasadach gospodarki „dzielenia się”charakterystycznej dla ery postindustrialnej z drugiej strony – tę drugą stronęzlekceważono. Podjęte prace nad prawem własności intelektualnej przypominająpróbę wprowadzenia stanu wojennego. Czy takie restrykcyjne prawo cementującestary porządek przyniesie korzyści i ukróci piractwo? Trudno będzie przekonaćpokolenie „Y” do religii korporacyjnej opartej o system ochrony prawnej eryindustrialnej, bo jak mądrze przypomina św. Augustyn: „człowiek nie możewierzyć, jeśli nie ma ku temu woli”. Dysponując siłą i pieniędzmi można umocnićinstytucję, ale nie zbuduje się zaufania do niej. Chrześcijańscy władcy,ulegając perswazjom kleru, wyznaczyli ostry kurs przeciw praktykowaniu magii.Czy również ten sam kurs obiorą kraje sygnatariuszy dokumentu ACTA? I którekraje na tym najbardziej skorzystają? Te pytania z pewnością będą jeszczewielokrotnie zadawane.



LITERATURA

1.       L. Lessig, Remiks. Aby sztuka i biznes rozkwitały w hybrydowej gospodarce,Wydawnictwo Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2009, s. 37.
2.      D. Lombard,  Globalna wioska cyfrowa. Drugie życie sieci.Wydawnictwo MTBiznes, Warszawa 2009, s. 80.
3.      Zob.: L. Larsen, Remiks…, s. 37; H. Jenkins,  Kulturakonwergencji. Zderzenie starych i nowych mediów, Wydawnictwo Akademickie iProfesjonalne, Warszawa 2007, s. 133 – 134.
4.      Z. Radzik, Stos niesprawiedliwości, „TygodnikPowszechny”, 22 stycznia 2012 nr 4, s. 3.
5.      Studentpierwszą ofiarą międzynarodowych porozumień antypirackich” - http://tech.wp.pl/kat,1009785,title,Student-pierwsza-ofiara-miedzynarodowych-porozumien-antypirackich,wid,14199686,wiadomosc.html
6.      Sadowski: ACTAłamią polską konstytucję - http://www.fakt.pl/ACTA-lamia-polska-konstytucje,artykuly,144140,1.htmlz dnia 29 stycznia 2011 r.
7.      D. Kirkpatrick,  Potęga społeczności,„Forbes” 10/2011, s. 62.
8.      H. Jenkins,  Kultura konwergencji. Zderzenie starych inowych mediów, Wydawnictwo Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2007, s. 134.
9.      Zob.: H. Chesbrough, Sezamie innowacyjności otwórz się, Harvard Business Review Polska,październik 2003 r.
10.  H. Chesbrough, A. Garman, Otwarta innowacyjność: recepta na trudne czasy, Harvard BusinessReview Polska, listopad 2010, s. 49.
11.  Zob.: W. Kurowski,  Zrywanie dachu z fabryki (recenzjaksiążki V. Fung, W. Fung, Y. Wind, Konkurowaniew płaskim świecie. Budowanie przedsiębiorstw przystosowanych do płaskiegoświata, Wydawnictwo Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2008),"Kwartalnik Nauk o Przedsiębiorstwie" 2008, nr  4.
12.  E.von Hippel, Democratizing Innovation, MITPress, Cambridge 2005,  s. 60-61.
13.  S.Weber,  The Success of Open Source,  Harvard University Press, Cambridge 2004, s.153.
14.  R.Gincel, “How to get a job at Google”,18-08-2006  http://www.infoworld.com/d/developer-world/how-get-job-google-833
15.  Zob. np.: M. Iwański, M. Kiciński, Być dużą firmą i start-upem. Jednocześnie,Harvard Business Review Polska, wrzesień 2010; L. Czarnecki, „Jak zarobićnastępny i… następny milion”, Harvard Business Review Polska, maj 2010; A.Herman, Małe znowu jest piękne, [w:]Raport: Siła segmentu MSP, Forbes, lipiec 2007, str. 60-63
17.  L . Lessig, Remiks…,s. 148.
18.  A. Noga, PrzedsięwzięcieFacebooka a teorie przedsiębiorstw, [w:] R. Sobiecki, J. Pietrewicz (red.), Koszty transakcyjne. Skutki zmian dlaprzedsiębiorstw, OW SGH,, Warszawa 2011, s. 114.
19.  R. Florida, J. Goodnight,  Zarządzanie kreatywnością[w:] Sprawna i efektywna organizacja.(praca zbiorowa) Harvard Business Review One Press 2007.